Jak nam minął Tydzień Rodzicielstwa Bliskości?

Poprzedni tydzień należał do Rodzicielstwa Bliskości. I przyznam, że to hasło jest nam bardzo bliskie. Nosimy się w chuście, przytulamy dziecko, śpimy razem, jesteśmy zawsze blisko :). Zatem gdy tylko ruszyły zapisy na poznańskie wydarzenia, które organizowało Stowarzyszenie "Poznań w chuście", szybko odpaliłam laptopa, by się zapisać (bo przez komórkę wyskakiwał błąd i nie można było się poprawnie zapisać). Już wiedziałam, że warto, bo w zeszłym roku pierwszy raz, będąc jeszcze w ciąży, uczestniczyłam w tej akcji, a konkretnie w warsztatach szydełkowania czapki, dzięki którym powstała później ta czapeczka. I rzutem na taśmę załapałam się na dwa wybrane przeze mnie warsztaty. A jakie? Zobaczcie!



Tak, pierwsze z nich zdradza powyższe zdjęcie - warsztaty chustowe dla zaawansowanych - plecaki. Wiązań z przodu nauczyłam się na warsztatach w szkole rodzenia, o czym pisałam TUTAJ. Ale odkąd mój maluch chce widzieć więcej, niż tylko moją klatkę piersiową (pod warunkiem, że nie jest głodny :P ), to wiązania z przodu już się u nas nie sprawdzają. 

A z plecakiem poszło nawet lepiej niż myślałam, bo wcześniej bez powodzenia próbowałam sama tych wiązań z filmikami na YT. Jak widać, nie ma to jak świetne tłumaczenie i asekuracja miłych prowadzących, czyli Joanny Michalak i Karoliny Kaczmarek. Dziękuję dziewczyny!





Do pierwszych treningów do dyspozycji miałyśmy lalki.



A następnie działałyśmy na "żywych" modelach ;).







Na koniec czekała nas duża niespodzianka, bo jedna z dziewczyn wylosowała nową chustę! A mi trafiła się druga nagroda - drewniana układanka :).



Warsztaty chustowe odbywały się w kameralnej kawiarni Heca.



Na następny dzień wybraliśmy się do Cafe Bajarka na warsztaty BLW (Baby-Led-Weaning tłumaczone jako Bobas Lubi Wybór) dotyczące samodzielnego jedzenia przez niemowlęta rączkami, w przeciwieństwie do karmienia ich łyżeczką i papkami. Jestem po lekturze książki o BLW, Ignaś ma skończone 6 miesięcy, więc jest to praktycznie idealny czas na rozszerzanie diety. Czekam tylko, aż samodzielnie będzie siedział (póki co prawie raczkuje, ale jeszcze nie siedzi). Teoria nieco zakiełkowała w mojej głowie, ale potrzebowałam jednak trochę praktyki, bo obawiam się zaksztuszeń, zadławień (po lekturze książki już wiem, że oba określenia oznaczają coś innego!).

Warsztaty poprowadziła praktyczka w tej dziedzinie - Małgorzata Krzyś, która pozytywnie zaraziła nas tym tematem, a przy opowiedziała też o dodatkowej suplementacji.



Specjalnie dla nas Małgosia przygotowała mnóstwo pyszności: różne warzywa, kaszę jaglaną, pasztet warzywny, klopsiki, rożne pasty, makaron. A wszystko umiejętnie doprawione i bez soli!



Na mnie furorę zrobiły pieczone buraki w kawałkach, oprószone sezamem i przyprawione tymiankiem. Poprosiłam o przepis i próbowałam nawet odtworzyć je w domu, ale mi nie wyszły aż takie rewelacyjne... może za jakiś czas podejmę kolejną próbę.



Jak widać jedzonko smakowało też najmłodszym uczestnikom :).





I poznałam młode mamy.





W ramach minionego tygodnia, Stowarzyszenie "Poznań w chuście", zorganizowało łącznie 24 spotkania, w tym również warsztaty chustowe dla początkujących, warsztaty szydełkowe i drutowe, warsztaty taneczne, pogadanki dotyczące pieluchowania wielorazowego, porodu czy karmienia piersią, spotkania z doulami czy fizjoterapeutą. Warsztaty kosztowały w granicach 15-30 zł.

Muszę przyznać, że świetna inicjatywa i organizacja - należą się brawa organizatorom i prowadzącym :)


7 komentarzy:

  1. zastanawiam sie wlasnie nad chustą dla drugiego dziecka bo nie mam pomyslu jak prowadzic pierwsze do przedszkola wozek moze byc problematyczny;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój Filip już za duży na chustę :) Raczej nie dałby się tak 'uwięzić' on kocha swobodę i ruch :) Jak był mały to brakowało mi takie gadżetu, a strasznie sceptycznie byłam nastawiona do chusty. Chyba niepotrzebnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczynałam od chusty elastycznej, gdy Ignaś był malutki i płakał, a ja inaczej nic nie mogłam zrobić sama w domu :)

      Usuń
    2. Filip jak był mały to przez pierwsze trzy miesiące życia wcale nie płakał więc miałam luz :) Za to teraz nadrabia swoimi foszkami.

      Usuń
  3. Żałuję, że nie nosiłam nigdy Cali w chuście.

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej, cudownie! chętnie wzięłabym w takich zajęciach udział ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny bloga, będzie mi miło gdy skomentujesz :)

Copyright © 2016 MAŁA RZECZ A CIESZY , Blogger