#11 Mama wraca do pracy - wywiad z blogerką Pani Fanaberia

Z nowym rokiem wracam z cyklem #MamaWracaDoPracy. Dzisiaj naszą bohaterką jest blogerka Pani Fanaberia, a prywatnie Kinga - pracująca w branży IT, mama prawie 3-letniej Zosi. Jak sama o sobie pisze "dobrze zorganizowana złośnica, uczulona na ludzką głupotę, która ma swoje (a jakże) fanaberie. Jedną z nich jest ten blog". Zapraszam na wywiad! 

1. Kiedy wracałaś do pracy, w jakim wieku było wówczas Twoje dziecko/dzieci i komu powierzyłaś opiekę na nim/nimi?
Jak o tym myślę, to mam wrażenie, że było to 100 lat temu... Do pracy wracałam jak Zosia miała rok i jeden miesiąc. Po kilkumiesięcznym namyśle, rozważaniu wszelkich za i przeciw, zdecydowaliśmy się na żłobek.

2. Czy zdradzisz coś więcej odnośnie swojej pracy, branży oraz czasu pracy? 
Kiedy wracałam do pracy pracowałam w dziale IT w branży mediów. Praca na 3/4 etatu (zmniejszony na moją prośbę) do tego godzina dziennie na karmienie. W związku z tym wracałam do pracy w trybie 6h dziennie w godzinach 8-14. Po niecałych dwóch miesiącach od powrotu zmieniłam pracę i wskoczyłam na pełen etat (działalność gospodarcza) do nowego miejsca tym razem stricte w branży IT. Obecnie, w 3 pracy od powrotu z macierzyńskiego, pracuję na pełnym etacie, 9-17 (umowa o pracę), z czego dwa dni pracy zdalnej. Dział IT, branża Bankowość.

3. Czy wracałaś do tej samej pracy sprzed urlopu macierzyńskiego czy musiałaś szukać nowej? 
Wracałam do tej samej pracy, ale wiedziałam, że chcę ją zmienić i że muszę to zrobić szybko, żebym mogła wynegocjować skrócenie okresu wypowiedzenia (z 3 miesięcy do miesiąca). Dopóki nie zostałam wdrożona w nowe projekty. Po miesiącu złożyłam wypowiedzenie. Zmieniłam pracę, jednocześnie założyłam działalność gospodarczą. Niestety po kilku miesiącach okazało się, że trafiłam z deszczu pod rynnę i znowu szukałam pracy. Udało się ją zmienić sprawnie i trafiłam tu gdzie jestem w tej chwili. I bardzo sobie to miejsce chwalę:)

4. Jaka była postawa pracodawcy i reakcja na ewentualne opieki nad dzieckiem podczas choroby?
To zależy. W firmie do której wróciłam było kręcenie nosem. Szefowa (bezdzietna) robiła mega problemy właściwie ze wszystkim. W drugiej pracy - bez problemu, niemniej jednak rzadko korzystałam z opieki/L4 na dziecko (na działalności miałam ograniczone możliwości w tym zakresie). W obecnej pracy Szef problemów nie robi i jest bardzo wyrozumiały w tej materii.


5. Co miało największy wpływ na decyzję o powrocie do pracy i jakie emocje temu towarzyszyły?
Dwie rzeczy: ekonomia i zdrowie psychiczne. One najbardziej wpływały na to, którą drogę wybraliśmy. Ekonomia, bo nie stać nas było na bezpłatny urlop wychowawczy (kredyt hipoteczny sam się nie spłaci), zdrowie psychiczne ponieważ 12 miesięcy spędzonych z dzieckiem było dalekich od sielanki i okazało, się, że nie umiem i co więcej nie chcę ograniczać swojego świata do zajmowania się dzieckiem i domem. Jeśli chodzi o emocje to były one pełne sprzeczności. Z jednej strony cieszyłam się na zmiany i powrót "do ludzi", z drugiej martwiłam się o Zosię, o to jak sobie poradzi, była w końcu taka malutka... W czasie adaptacji w żłobku, kiedy Zosia zostawała tam, a ja sama wracałam do domu kilka razy zdarzyło mi się popłakać tuląc miśka zośkowego...

6. Jak godzisz obowiązki domowo-rodzinne z aktywnością zawodową i czy masz jakieś swoje patenty na lepszą organizację codzienności?
Jakoś godzę, to chyba najlepsze określenie, bo jak o tym myślę, to sama się czasem zastanawiam nad tym jak to się w ogóle za przeproszeniem kupy trzyma:) 
Na pewno pomagają w tym wszelkie listy rzeczy "do zrobienia". W kalendarzu notuję to co mam ogarnąć danego dnia w pracy i po niej, gdzie mam zadzwonić, na jakie badania zapisać siebie/córkę. Zapisuję tam też wszystkie ważne terminy, pomysły związane z tekstami na bloga itp. I to jest podstawa - kalendarz znaczy się. Do tego mam jeszcze kalendarz wspólny z małżem - google calendar. Wpisujemy tam różne wydarzenia takie jak wspólne i osobne wyjścia. Czasem, jak nie zapomnę:), wspomagam się listami na telefonie, wystarczy do tego apka google keep - tam sobie notuję listy zakupów, pomysły np. na teksty albo prezenty dla różnych ludzi z różnych okazji, a nawet książki, które chciałabym przeczytać. Fajne jest to, że do notatek tych mam dostęp właściwie z każdego miejsca tj. zarówno z telefonu jak i komputera. 
Jeśli mam jakieś rzeczy, o których muszę pamiętać przed wyjściem to stawiam je w przedpokoju tak żebym się o nie prawie zabiła wychodząc z domu - wtedy jest szansa, że o nich nie zapomnę, aczkolwiek kilka razy zdarzyło się, że w szaleństwie szykowania Zosi do przedszkola zapominałam np. o laptopie do pracy...


7. Czy masz jeszcze czas dla siebie i jak znajdujesz go dodatkowo na blogowanie?
Z tym bywa różnie. Są dni takie, że po położeniu Zosi mam jeszcze siłę i wenę na pisanie. Bywa też tak, jak teraz w styczniu, że mam okres padania na pysk razem z dzieckiem, czyli ok. 21 zaczynam przycinać przysłowiowego komara. Z czasem dla siebie jest trochę lepiej chociaż zależy też co przez ten czas dla siebie rozumiemy. Dla mnie to czas na zadbanie o wygląd, ale także o rozwój własny. Znajduję go w czasie kiedy Zo ogląda wieczorem dobranockę, albo w czasie jak się kąpie - czuwając nad nią mogę sobie np. nałożyć maseczkę na twarz. 
Bardzo pomaga też zaangażowanie mojego męża, którego od początku właściwie wprowadzałam w sferę opieki nad dzieckiem, dzięki czemu zostanie w domu i zajęcie się pierworodną to dla niego nie jest problem, a to właśnie jest kluczem do posiadania czasu na siłownię czy dodatkowe zajęcia. 3 razy w tygodniu, w zależności od obłożenia obowiązkami staram się bywać na siłowni - robię to w środy i piątki przed pracą a po odstawieniu Zosi do przedszkola (wtedy pracuję zdalnie), a także w niedziele. W niedziele mamy z mężem podział taki, że przed południem na zajęcia lecę ja, a po południu biegnie on. Do tego w poniedziałki po pracy biegam na angielski. Czasem "dla mnie" jest też czas dojazdu do pracy komunikacją miejską. Wtedy albo czytam albo nadrabiam zaległości na fejsbuku, albo relaksuję się gapiąc przez okno. Czasem po prostu dosypiam.

8. Co poradziłabyś mamom, które zwyczajnie boją się rozstania z dzieckiem i powrotu do pracy?
Przede wszystkim - dziewczyny, pamiętajcie, będzie dobrze. Pewnie będzie też trochę smutno, może straszno, ale finalnie na pewno wszystko się ułoży. Jeśli chodzi o poradnictwo to nigdy nie byłam w tym dobra, ale w kwestii powrotu do pracy radziłabym przede wszystkim podejść do tematu na spokojnie i wcześniej, nawet już na półmetku urlopu macierzyńskiego. Bez noża na gardle zorientować się w opcjach żłobkowych, nianiowych, ekonomicznych. Jeśli już się na coś zdecydujemy ruszyć na lokalne fora, podpytać rodziców, którzy już dany schemat przerabiali... O wyborze żłobka pisałam z resztą u siebie na blogu. Jeśli chodzi o sam aspekt pracowy to dobrze jest nie znikać zupełnie na ponad rok - od czasu do czasu warto porozmawiać z ludźmi z pracy, odświeżyć trochę kontakty, być względnie na bieżąco z życiem firmy, czasem przez rok wiele się zmienia (u mnie np. było w sumie 3 szefów działu - po powrocie okazało się, że ze znanego mi składu została 1 osoba). Dobrze jest również na kilka miesięcy przed powrotem (ja to zrobiłam na 3 miesiące przed) spotkać się ze swoim szefem i przegadać z nim temat powrotu do pracy, wstępnie, a potem na np. miesiąc przed powrotem dopiąć szczegóły takie jak: stanowisko, wymiar etatu, godziny pracy, korzystanie z czasu na karmienie, a może 4 dniowy tydzień pracy? Generalnie im wcześniej zaczniemy działać tym powrót do pracy będzie nieco bardziej oswojony.


4 komentarze:

  1. Ja zdecydowałam się zostać z chłopcami w domu. Jak długo jeszcze, nie wiem, ale co raz częściej nachodzą mnie myśli o pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam. Jeśli myślisz o pracy może na początek, po dłuższej przerwie, rozważ pracę na kilka godzin dziennie albo np. zdalną z domu? Trzymam kciuki, żeby wszystko potoczyło się tak jak będziesz chciała:)

      Usuń
  2. A ja wróciłam do pracy i mnie zwolniono - pierwszego dnia... :-/ Na szczęscie nie ma tego złego i kilka miesięcy później miałam już nową pracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami takie nieprzyjemne doświadczenia mają pozytywne skutki:)

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny bloga, będzie mi miło gdy skomentujesz :)

Copyright © 2016 MAŁA RZECZ A CIESZY , Blogger