Jak w końcu wszyscy zaczęliśmy przesypiać całe nocki?

Nasza historia ze snem jest trudna. Zawsze zazdrościłam mamom które mówiły, że ich dziecko budzi się co 4-5 godzin, bo moje w nocy przesypiało do 20 miesiąca życia maksymalnie tylko po 3 godziny! Wyobrażacie sobie moje poirytowanie tym meganiedosypianiem? Po powrocie do pracy funkcjonowałam tak nadal przez ok. 5 miesięcy. Jak więc w końcu zaczęliśmy przesypiać nocki?



Dzień

W ciągu dnia drzemki były zawsze regularne (na początku po 45 min, które stopniowo zmniejszały swoją częstotliwość i jednocześnie wydłużały w czasie). Obecnie mamy jedną ok. 2-godzinną drzemkę w ciągu dnia. Właściwie od zawsze drzemki dzienne odbywają się wyłącznie w wózku (no dobra zeszłej zimy synek zasypiał też w chuście podczas spacerów z mężem lub w aucie, gdy urządzając mieszkanie prawie codziennie była wycieczka do marketu budowlanego). Niegdyś zasypianie w wózku odbywało się tylko na spacerze i trwało od 10 do 45 min. Czasami to ja miałam ochotę zasnąć pierwsza opierając się o wózek. Od jesieni na szczęście zasypia sprawnie w wózku w domu. W tygodniu w żłobku bez problemu śpi na swoim materacu tak jak inne dzieci. A w weekendy w wywietrzonym pokoju, z opuszczonymi do ¾ roletami zewnętrznymi, ok. godz. 13 kładziemy Ignasia do wózka. Wózek ustawiony z widokiem na pustą ścianę (by nic go nie rozpraszało) i wypełniony ulubionymi maskotkami: misiem, barankiem i kotem. Tak aSYNstent śpi po ok. 10 min delikatnego bujania przód-tył. Niestety wózek powoli zaczyna być za krótki.

I tak jak drzemki w dzień nieźle ogarniamy, tak nocki były zawsze hardcorem!

Noc

Od urodzenia aSYNstent często się budził w nocy co 2 godz. co wiązało się też poniekąd z bólem jego brzuszka, problemami z wyróżnianiem i głodem. Zasypiał po każdorazowym wypiciu mleka z piersi. Pomimo że łóżeczko stało bezpośrednio przy łóżku, z powodu częstych pobudek i dla mojej wygody spał z nami w łóżku. To było zgodne również z bliską nam ideą rodzicielstwa bliskości. 

Od zeszłej wiosny, czyli zarazem od przeprowadzki do obecnego mieszkania, problemy ze spaniem i ciągłe pobudki nie ustąpiły. Pomimo codziennego rytuału - wietrzenia sypialni, kąpieli (mąż kąpie, a razem ubieramy, kremujemy), myciu zębów, buziaków i gaszenia światła, nasze usypianie trwało nawet ok. godziny. Od godz. 20 na łóżku karmiłam Ignasia piersią, dzięki czemu się wyciszał i zasypiał przy piersi. Wtedy przekładam najpierw obok na łóżko, a gdy mocniej zasnął z czasem zaczęłam przekładać go do łóżeczka.

Gdy po moim powrocie do pracy nadal w ciągu nocy było po kilka pobudek na mleko, zaczynało mnie to coraz bardziej irytować, tym bardziej, że czułam się słaba i niewyspana. Dlatego od listopada zaczęliśmy odstawiać karmienie nocne (pozostawiając jeszcze to wieczorne, uzupełniane wodą) i jednocześnie ucząc zasypiania w łóżeczku. Dużą rolę odegrał tu również mąż. Początki były trudne, bo nauka wyciszania i zasypiania trwała ciągle nawet godzinę, a w nocy budził się nadal z płaczem. Może nie tak często jak kiedyś, że 3-4 razy, ale ok. 1-2 razy. Czasem wystarczyło powiedzieć "ciii", a czasami nocnego płaczu nie szło wręcz opanować. Syn tak wyginał się we wszystkie strony, że zastanawiałam się, czy coś go boli, czy robi to przez sen, czy coś mu się śni, czy to reakcja na bodźce w ciągu dnia (dodam, że nie oglądamy bajek), czy reakcja na częściowe odstawienie mleka, ale wcześniej też takie akcje się zdarzały...

Dlatego to był moment, że zaczęłam szukać profesjonalnej pomocy, bo mój cel wysypiania się do pracy nadal nie został osiągnięty. Tak trafiłam na Gosię i Martę - profesjonalne konsultantki snu działające pod nazwą Sleep Concept. Dziewczyny na początku wymagały wypełnienia bardzo szczegółowego formularza dotyczącego nie tylko kwestii snu, ale także innych aspektów życia dziecka m.in. odżywiania. Następnie podczas rozmowy otrzymaliśmy jakby receptę - zestaw porad przygotowanych specjalnie pod nas. Przyznam, że zmiany zaczęłam wprowadzać stopniowo (nie chciałam robić rewolucji, bo od Świąt co rusz walczyliśmy z infekcjami) i gdy osiągnęłam mój cel - przesypianie nocek oraz skrócenie czasu usypiania, nawet nie wprowadziłam wszystkich porad w życie. Dodam, że dziewczyny nie zalecają metody pozostawiania płaczącego dziecka samemu sobie do wypłakania. Usypianie zajmuje nam teraz po ok. 15-20 min., a jeśli nie zmodyfikowałabym jednego z zaleceń, to Ignaś docelowo zasypiałby sam. Może jeszcze nie pora, bo ja do tego nie dojrzałam (sama jako dziecko bałam się zasypiać sama), a w przyszłości skorzystamy i wypróbujemy. Dzisiaj usypiamy syna na przemian z mężem, nadal śpimy w jednej sypialni, z tym że Ignaś nockę przesypia w swoim łóżeczku, a budzi się sporadycznie i sporadycznie przechodzi wczesnym rankiem do nas do łóżka. 

Po dwóch i pół roku regularnego przebudzania w nocy (zaczęło się od ciążowych, nocnych wędrówek do toalety), w końcu przesypiam ciągiem po 7-8 godzin. W gratisie mamy jeszcze wieczorem trochę więcej czasu dla siebie.


4 komentarze:

  1. U nas synek jak skończył pół roku to juz ładnie przesypiał całe noce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały Mysz zaczął przesypiać całe noce (mamy na myśli czas do 6 rano), kiedy skończył 9 miesięcy. Miejmy nadzieję, że z Mysiątkiem będzie podobnie :)

      Usuń
  2. Moja córka nie przesypiała całych nocy do szóstych urodzin, więc wiem co to znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Młody przesypia noce odkąd skończył 3 miesiące. Spanie o 21, pobudka na mleko o 6 i śpi do 8-9:30. Czy problemy ze spaniem nocnym nie były spowodowane sposobem karmienia (piersią)? Czy jakbyś na noc dawała mleko modyfikowane, to nie byłoby lepiej z tym snem? Tak się teraz zastanawiam po prostu :).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny bloga, będzie mi miło gdy skomentujesz :)

Copyright © 2016 MAŁA RZECZ A CIESZY , Blogger