Wakacje nad polskim morzem i gadżet, który ułatwił nam życie!

Pierwszy raz od narodzin synka pojechaliśmy w tym roku na wakacje. Dwa lata temu wydawał mi się za mały na dalsze wyprawy, a rok temu przechodziliśmy adaptację w żłobku i wracałam już do pracy. To że w tym roku chcemy jechać na wakacje wiedzieliśmy już zimą, ale ostateczny kierunek - polskie morze wybraliśmy dopiero w czerwcu. Stawałam na rzęsach, by znaleźć coś w miarę blisko morza, ale w nie w jakiejś obleganej miejscowości, gdzie parawaning to hobby uprawiane na plaży już od 6 rano, bo inaczej nie uświadczysz miejsca.


Zdecydowaliśmy się więc na Grzybowo - niewielką miejscowość koło Kołobrzegu, nastawioną na turystykę rodzinną, o czym świadczą choćby liczne place zabaw przy posesjach, czy elektroniczna platforma dla wózków i osób niepełnosprawnych przy mini molo, umożliwiająca pokonanie schodów na plażę.

Niestety pogoda nas nie rozpieszczała i były dni, że ciągle lało.



Ale były też dni, że mogliśmy trochę poplażować, choć niekiedy w długim rękawie i kaloszach :D. Tak kalosze to obowiązkowe buty dla dziecka podczas wyjazdów nad Bałtyk. Doskonale sprawdzają się nie tylko podczas deszczu, ale i w niegorące dni i wieczory, gdy dziecko wybiega się w zimnym morzu, a później chce jeszcze bawić się w zimnym piasku.
  


Przedostatni dzień był za to słoneczny i mogliśmy poplażować intensywniej.



Ale nie tylko kalosze ułatwiły nam życie! Specjalnie na wyjazd zamówiłam elektroniczną wideo nianię. I teraz zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie zdecydowałam się na taki krok. Wprawdzie w naszym mieszkaniu słyszę nawet przez zamknięte drzwi, kiedy obudzi się synek i nas woła. Ale teraz już wiem, że dzięki temu gadżetowi mogę wyjść także swobodnie na przymieszkaniowy ogródek. Podobnie było nad morzem, gdy choćby w popołudniowe drzemki (pomijam pierwsze dni , kiedy sami spaliśmy równo z dzieckiem :D ), albo wieczorem gdy mogliśmy swobodnie wyjść na ogród i każdą chwilę wykorzystywać na wdychanie jodu ;). To taki gratisowy, bezcenny, wakacyjny czas tylko we dwoje!


Zdecydowałam się na model Vtech BM4500, który pokazywałam już na moim Instragramie. Dzisiaj nieco opiszę jego zalety i wady, uprzedzając pytania dotyczące funkcjonalności.

Otóż posiada kamerkę, którą można również przywiesić do ściany oraz regulowany elektronicznie zakres sterowania widoku na boki i pod różnymi kątami, dzięki czemu można podejrzeć większość pokoju.


Wyświetlacz natomiast posiada 4,3 calowy kolorowy ekran z obsługą w języku polskim, pokazując ciągły, kolorowy obraz. Ma również regulowaną 7-stopniową czułość głośności, gdzie przy maksymalnym ustawieniu słychać nawet szepty i odgłosy zza otwartego okna, dlatego czasami wyłączam dźwięk i podglądam tylko obraz lub korzystam z alarmu wibracyjnego.


Dodatkowo niania posiada wbudowany termometr, określający temperaturę w pokoju dziecka. Często korzystam także z funkcji cyfrowego zoomu, przybliżającego obraz.


Niania ma zasięg do ok. 50 m w domu, oraz ok. 300 m na zewnątrz budynków, a w razie braku łączności lub wyczerpania się baterii pojawi się ostrzeżenie. Choć baterię niania ma akurat bardzo dobrą i umożliwia długie, bezprzewodowe korzystanie z wyświetlacza (wg producenta istnieje możliwość monitorowania 10 godzin bez transmisji dźwięku, jednak nie miałam potrzeby sprawdzać tak długiego czasu).


Niania posiada również tryb nocny - rejestrowany w barwach czarno-białych, co sprawdza się u nas nawet w dzień np. w zaciemnionym pokoju przy opuszczeniu rolet zewnętrznych.


Dodatkowo niania posiada 5 melodii kołysanek oraz funkcję mówienia do dziecka, które usłyszy Twój głos poprzez kamerkę, co szczególnie sprawdzi się przy najmłodszych dzieciach.

Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to brak dedykowanego etui (choćby do wyświetlacza), co ułatwiłoby mi trochę zadanie przy pakowaniu na wakacyjne wyjazdy.

Cena niani nie jest najniższa, ale myślę że adekwatna do jakości i mimo wszystko warto w nią zainwestować. Aby obniżyć cenę zakupu otrzymaliśmy miłą niespodziankę. Producent przygotował dla nas 15% kupon rabatowy na wszystkie modele niań. Wystarczy przy zamówieniu w sklepie vtech-polska.pl/sklep/ wpisać: agnieszka15%. Dajcie więc znać również znajomym, którzy rozważają zakup, aby skorzystali ze zniżki.

Wracając do wakacji, to nie wyobrażam sobie wyjazdów, a ostatnio i domowych drzemek dziecka bez niani elektronicznej. Dla mnie jako matki nieco przewrażliwionej taki gadżet daje większą swobodę i kontrolę, ale żeby nie było, funkcjonalność naszej wideo niani docenia również mój mąż, który był zaangażowany w wybór tego modelu.

Korzystacie z elektronicznych niani?
Gdzie spędzacie tegoroczne wakacje? Potrzebują inspiracji, by zaplanować kolejny wyjazd, bo tym czuję się nienasycona.


5 komentarzy:

  1. Taka elektroniczna niania to podstawą

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, mam nadzieję że pogoda dopisze i kalosze nie będą nam nad morzem potrzebne. Niani jakos nigdy nie zamówilismy, a Ignacy jak się budzi to zwykla do nas przychodzi albo zawoła i czeka, ale my też nie mieszkamy w wielkim domu �� Wam się na pewno przyda

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem ci, że taka niania na wakacjach zwłaszcza to świetna sprawa bo rodzice nie muszą być uwięzieni w pokoju, w którym spi dziecko i wyjść na przykład do ogrodu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Polskie morze, dwa lata czekasz na wyjazd a pogoda do bani. Taka elektroniczna niania z podglądem to super wynalazek!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny bloga, będzie mi miło gdy skomentujesz :)

Copyright © 2016 MAŁA RZECZ A CIESZY , Blogger