#10 Mama wraca do pracy - wywiad z blogerką Haniola

Dzisiaj zapraszam Was na ostatni, dziesiąty już w tym roku wywiad z cyklu #MamaWracaDoPracy, którego bohaterką tym razem jest Lidia - mama 5-letniej Hani i 2,5-letniej Oli, autorka interesującego bloga Haniola.com, rozwijająca swój własny biznes, wykorzystując zdolności szycia.


1. Kiedy wracałaś do pracy, w jakim wieku było wówczas Twoje dziecko/dzieci i komu powierzyłaś opiekę na nim/nimi?
Jestem mamą dwóch córeczek i odpowiednio wracałam do pracy, gdy pierwsza córka miała 13 miesięcy, druga – 16 miesięcy. Obie zostały na początku z nianią u nas w domu, poleconą mi przez sąsiadkę z bloku, którą często widziałam opiekującą się dziećmi. I muszę przyznać, że był to przypadek nadzwyczaj udany :)

2. Czy zdradzisz coś więcej odnośnie swojej pracy, branży oraz czasu pracy?
Pracuję w muzeum, czyli jestem pracownikiem umysłowym, który jest opłacany z budżetu państwa. Praca na pełen etat, w godzinach 7-15, choć czas przyjścia można trochę regulować. Dodam, że po powrocie do pracy po pierwszej córce pracowałam po 7 godzin, gdyż karmiłam jeszcze piersią. Obecnie również rozwijam swoją firmę po godzinach, kiedy córki już śpią.

3. Czy wracałaś do tej samej pracy sprzed urlopu macierzyńskiego czy musiałaś szukać nowej?
Wracałam do tej samej pracy, dokładnie na to samo stanowisko – podczas mojej nieobecności w obu przypadkach zatrudnione były osoby na zastępstwo.

4. Jaka była postawa pracodawcy i reakcja na ewentualne opieki nad dzieckiem podczas choroby?
Nigdy nie miałam problemów z pójściem na zwolnienie ze względu na chorobę dziecka, bardziej ja miałam wyrzuty sumienia, choć przecież było to niepotrzebne. Nie usłyszałam żadnych przykrych słów pod moim adresem z tego tytułu.


5. Co miało największy wpływ na decyzję o powrocie do pracy i jakie emocje temu towarzyszyły?
Gdy rodziłam pierwszą córkę, urlop macierzyński był tylko w wymiarze 24 tygodni, więc musiałam (bo chciałam być z dzieckiem przynajmniej rok w domu) wziąć półroczny urlop wychowawczy, na który się wcześniej przygotowałam finansowo (bo to był bezpłatny urlop i zjadł prawie wszystkie nasze oszczędności, a resztę trzeba było oddać niani). Po roku jednak czułam też, że potrzebuję kontaktu z innymi ludźmi, bo to moje macierzyństwo było zamknięte w czterech ścianach, bez pomocy dziadków (mieszkają daleko), w mieście, do którego przeprowadziliśmy się ze względu na pracę (czyli właściwie w oderwaniu od znajomych, a jedyni dostępni znajomi byli z pracy). Powrót do innych aktywności, nie tylko związanych z dzieckiem, był mi bardzo potrzebny.
Z drugą córką miałam już płatny rok urlopu macierzyńskiego, potem wzięłam 2 miesiące urlopu wypoczynkowego (nazbierał mi się wcześniej) i dołożyłam 2 miesiące urlopu wychowawczego, bo chciałam jeszcze spędzić wakacje z dziećmi (tak akurat przypadało). I tutaj czułam potrzebę kontaktu z innymi ludźmi i obracania się wśród innych tematów. Ale pamiętam, że w obu przypadkach, tuż przed powrotem do pracy, miałam koszmary senne, że szłam do pracy, ale w pewnym momencie uświadamiałam sobie, że mam dziecko i gdzie ono jest, skoro ja jestem w pracy? Moja podświadomość mówiła mi, że boję się tego rozstania, bo istotnie, ten pierwszy moment jest trudny dla matki. Choć oczywiście, zanim poszłam tego pierwszego dnia do pracy, wcześniej przez kilka dni córki oswajały się po kilka godzin z nianią.


6. Jak godzisz obowiązki domowo-rodzinne z aktywnością zawodową i czy masz jakieś swoje patenty na lepszą organizację codzienności?
Powiem więcej – podczas drugiego urlopu macierzyńskiego zaczęłam myśleć, by zacząć robić coś swojego i w tym kierunku się rozwijać. Poskładałam sobie moją pasję w pomysł na biznes i cały czas go realizuję, poświęcając każdą wolną chwilę właśnie temu przedsięwzięciu.
Jak godzę obowiązki domowo-rodzinne z aktywnością zawodową? Pewne obowiązki przekazałam – mąż gotuje, sprzątamy oboje, ale i tak w wersji niezbędnej. Może to kogoś oburzy, ale naprawdę nie przeszkadzają mi nieumyte okna – mąż myje je dwa razy do roku. Pracę mam stabilną i bez nadgodzin, więc popołudnie spędzam z córkami. To czas dla nich (choć i tu zdarza mi się sprzątać lub robić pewne rzeczy związane z blogiem). Wieczory to czas dla mnie i przeznaczam go na rozwijanie mojego biznesu. Na szczęście córki chodzą wcześnie spać, bo i wcześnie wstają do przedszkola. A mój organizm ostatnio przestawił się i potrzebuje mniej snu, niż kiedyś.
Moje patenty na lepszą organizację codzienności:
- wieczorem przygotuj się na ranek (śniadanie do pracy, ubranie dla siebie i dzieci), by ranek był spokojny,
- wstań odpowiednio wcześnie, by zdążyć ze wszystkim (ale wiem też, że moje córki nie mogą mieć zbyt dużo czasu wolnego przed wyjściem do przedszkola, bo wtedy chcą się bawić, a to prowadzi do konfliktu),
- bym mogła spokojnie zjeść obiad po powrocie z pracy, daję zawsze coś córkom do jedzenia lub piją kakao,
- popołudnie jest ich – tu spacer, zakupy, zabawy, ale też małe ogarnianie domu, pranie – jak tylko córki wykazują chęć, włączam je do każdego zadania,
- znany wieczorny rytuał – kąpiel (u nas co drugi dzień), kolacja, kakao, toaleta, zęby – i dzieci wiedzą, że pora spać. Często zresztą same się upominają, bo są zmęczone. Nasz wieczorny rytuał zaczynam ok. 19, chyba, że tego dnia się kąpią – wtedy czasem nawet już o 18:30, bo lubią spędzać dużo czasu w wannie,
- praktycznie codziennie śpią najpóźniej o 20.30 – i od tej godziny mam czas dla siebie (a spać chodzę przeciętnie po północy).
Ważne elementy życia codziennego: nie oglądam telewizji! Zero seriali, wiadomości (ewentualnie 15 minut podczas posiłku). Media społecznościowe również ograniczone, bo to straszny pożeracz czasu. Najczęściej korzystam na spacerze, np. sprawdzam pocztę w telefonie, bo moje dzieci lubią się już same bawić na placu zabaw i nie jestem im już tak potrzebna. Czytam maile podczas usypiania – genialne smartfony można obsługiwać jedną ręką, gdy dziecko lubi trzymać tę drugą. Nie czyszczę mieszkania do połysku – nie lubię sprzątać.



7. Czy masz jeszcze czas dla siebie i jak znajdujesz go dodatkowo na blogowanie?
Jak pisałam wyżej, czas dla mnie rozpoczyna się wtedy, kiedy córki śpią, mam więc przeciętnie 4 godziny wolnego czasu. Przyznacie, że to dużo, choć owszem, kosztem snu (a wstaję o 5:30). Ale blogowanie i rozwijanie mojego biznesu tak mnie wciąga, że nie czuję zmęczenia. To, co wytrąca mnie z tej codziennej równowagi, to choroby córek – a zdarzają się ostatnio często. Wtedy niekiedy chodzę spać wcześniej, bo wiem, że będę w nocy budzona częściej niż zwykle.

8. Co poradziłabyś mamom, które zwyczajnie boją się rozstania z dzieckiem i powrotu do pracy?
Wiem, że dziecko jest dla nas najważniejsze w życiu, ale to dziecko prędzej czy później i tak pójdzie swoją ścieżką. Oczywiście, nie w wieku dwóch lat, ale musi się przyzwyczajać do rozstania z rodzicami i poznawania innych ludzi. Bo ono chłonie wszystko i wszystko jest dla niego ważne. My, mamy, też musimy się przyzwyczajać, że nie będziemy zawsze całym światem dla naszego dziecka, tak jak jest na początku. I nie porzucajmy naszego życia, tego zawodowego szczególnie, bo pomimo tego, że zawsze będziemy mamami, nasze dzieci staną się dorosłe i będą w nas cenić nie tylko rodzica, ale również człowieka.

Zapraszam na bloga i do sklepu Haniola!

Przy okazji dajcie znać, czy chcecie kontynuacji cyklu w nowym roku, czy macie dodatkowego pytania do bohaterek, a może macie ochotę na jakiś nowy cykl?

1 komentarz:

  1. Mam to szczęście, że ani nigdy z pracy odejść nie musialam, ani do niej wracac bo od zawsze pracuje zdalnie i planuje sobie zakres obowiazków i czas, w którym je wykonuję :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny bloga, będzie mi miło gdy skomentujesz :)

Copyright © 2016 MAŁA RZECZ A CIESZY , Blogger